Dzisiaj jest smutna rocznica zakatowania przez MO Grzegorza Przemyka.
Grzesia nie znałem i nie mam pojęcia jakim mógłby być człowiekiem?
Znałem jego matkę. Przypadkowo nosiliśmy to samo nazwisko i chodziliśmy do tej samej klasy na warszawskim Marymoncie przez 6-7 lat. Ba, nawet siedzielimy w jednej, pierwszaj, ławce.
Byłym kilka razy w jej domu, ale nigdy nie przypuszczałem, że jej dom, jest tak samo jak mój, antyreżimowy.
Z Basią, a właściwie naszym nazwiskiem, powtórnie zetknąłem się przy okazji śmierci Jej syna.
Kolejnym zrządzeniem losu był fakt, iż jedenego z oprawcówjej syna był także przyczyną moich przygód z MO przy okazji utarczek z tamtym systemem.
Nie szukałem z Nią kontaktu.
Przez wspólnych znajomych dowiedziałem się, że jest poetką związaną z ruchem antykomunistycznym.
Wtedy utożsamiałem antykomunizm z anty-socjalizmam i tak mi zostało do teraz.
Ona wierzyła w socjalizm z "ludzką twarzą', czyli w "czerwonego luda".
Grzesia i Basi już nie ma!
Pomyślmy.